Perry, czyli polski gruszecznik, to bliski krewny cydru. Robiony ze specjalnych odmian gruszek (ang. perry pears) nie jest tak popularny jak cydr. Może wynika to z tego, że gruszki perry rosną tylko w jednym konkretnym miejscu?
Tym miejscem jest wzgórze May Hill w hrabstwie Gloucestershire i jego najbliższa okolica. Podobno tylko w promieniu 50 km (30 mil) rosną grusze nadające się na gruszecznik. Jest takie przekonanie, że perry się robi tylko w okolicy May Hill – majestatycznego wzgórza z charakterystyczną kępką drzew na szczycie, które miały służyć jako punkt orientacyjny dla marynarzy pływających po rzece Severn (mającej swoje ujście w Kanale Bristolskim). Ale o drzewach będzie za chwilę.
Legenda o May Hill
Teraz opowiem Wam legendę, jaka krąży w okolicy. Gdy bogowie stworzyli ziemię, dumni z tego, co zobaczyli usiedli na szczycie May Hill i podziwiali swoje dzieło. Niespodziewanie podszedł do nich mały elf, który niósł w ręce gruszkę i powiedział „Zobaczcie, znalazłem eliksir życia!”. Jeden z bogów spróbował owocu, ale był on tak kwaśny, że od razu go wypluł z grymasem na twarzy i rzekł: „To nie eliksir życia, to coś okropnego!”. Wtedy elf odpowiedział „Nie, musisz ten owoc zgnieść i zrobić z niego sok, który będzie eliksirem”. Ale było już za późno, gdyż pestki gruszki zostały rozsypane u stóp May Hill, a wkrótce wyrosły z nich piękne drzewa.
Wzgórze May Hill, zwane wcześniej Yattleton Hill, ma 275 m n.p.m. Nie jest wiadome skąd jego obecna nazwa, która datowana jest na rok 1703. Niektórzy twierdzą, że to od nazwiska admirała Maya, który posadził drzewa na szczycie, aby ułatwić nawigację po rzece. Inna teoria mówi, że w okolicy mieszkało plemię anglo-saksońskie Magesoetan i od sylaby Mag– przekształconej w May– powstała nazwa wzgórza. Nowe drzewa zostały posadzone w 1887 roku, aby upamiętnić Złoty Jubileusz Królowej Wiktorii (50 lat na tronie Wielkiej Brytanii), a kolejne w 1977 z okazji Srebrnego Jubileuszu Królowej Elżbiety II. Podobno na szczycie jest 99 drzew.
Pierwszego dnia maja o samym świcie ma tutaj miejsce mała celebracja – 1 maja to wg kalendarza celtyckiego początek lata. Na szczycie wzgórza odbywają się tańce nawiązujące do tradycyjnych tańców wokół słupa majowego (zwanego też drzewem, ang. maypole) ozdobionego wstążkami. Taniec ma celebrować życiodajne siły natury, wiosnę i urodzaj.
Wracając do gruszek…
W Anglii jest około 100 odmian perry pears – są bardzo kwaśne, że tylko trzoda jest w stanie znieść ich smak. Podobno najlepsze gruszki perry to te, którymi zajadają się ze smakiem świnie lub owce. Wszystkie odmiany zawierają sorbitol – niefermentowalny cukier, który nadaje im przyjemny słodki smak, lecz niestety ma właściwości przeczyszczające. Jest nawet angielskie powiedzenie o perry nawiązujące do tego: Perry goes down like sunshine, round and round like thunder and comes out like lighting, czyli perry płynie powoli jak światło słoneczne, kręci i wierci się jak grzmot i wychodzi [szybko] jak błyskawica.
Angielskie gruszki od wielu lat kataloguje Charles Martell, który w 2013 roku wydał zbiór Pears of Gloucestershire and Perry Pears of the Three Counties. Wiele „zagubionych” odmian gruszek perry zostało wytropionych przez Charlesa i można je obecnie znaleźć w National Perry Pear Collections w Hartpury i Malvern. Jego książka to najbardziej aktualny i kompletny podręcznik na temat gruszek perry z trzech hrabstw (Gloucestershire, Herefordshire i Worcestershire, na granicy których leży właśnie wzgórze May Hill).
Odmiany wykorzystywane do robienia perry to: Thorn, Butt, Gin, Moorcroft, Merrylegs, Red Horse, Painted Lady, Barnet, Brandy, Winnals Longdon, Gregg’s Pit. Każdy cydrownik najczęściej robi perry z gruszek ze swojego sadu. Podobno w sadzie Toma Olivera rośnie jedyne na świecie drzewo odmiany Coppy i jeszcze nikomu nie udało się go zlokalizować. Tom trzyma to w tajemnicy i za każdym razem, gdy jest o to pytany podaje inną, fałszywą lokalizację.
Cydr gruszkowy (?)
W ostatnich latach producenci w Wielkiej Brytanii nazywają gruszecznik pear cider, ponieważ klienci nie wiedzą, co to jest perry – łatwiej jest wytłumaczyć, że jest to cydr robiony z gruszek. Organizacja CAMRA sprzeciwia się tej praktyce i definiuje pear cider jako napój „cydropodobny”, robiony z soku gruszkowego (z koncentratu), produkowany przez wielkich producentów; zaś perry to tradycyjny gruszecznik robiony na małą skalę w tradycyjny sposób podobne jak real cider (definicji prawdziwego cydru poświęcę także oddzielny wpis).
Z kolei National Association of Cider Makers oba terminy traktuje na równi.
Tak więc mamy na rynku angielskim komercyjne perry robione przez Bulmers, Westons, Lambrini, Babycham (popularne bardzo w latach 70., pretendujące do bycia angielskim odpowiednikiem szampana). Po drugiej strony barykady są mali producenci z okolic May Hill, którzy robią doskonały, rzemieślniczy gruszecznik, także lodowy (Tom Oliver, Gregg’s Pit, Once Upon a Tree, Dunkerton, Severn Cider).
*
Za co lubię perry? Za lekki, owocowy smak oraz słodycz. Uważam, że ten zapomniany nieco trunek zasługuje na więcej uwagi i jeszcze nie raz zagości na moim blogu.
PS. Polecam także wpis o historii gruszecznika w Polsce:
Gruszecznik daleko jeszcze jest przyjemniejszy…