Ostatni tydzień września to był intensywny czas eksplorowania cydrów w Asturii, północnej prowincji Hiszpanii. Udało mi się pojechać na Salon Internacional de les Sidres de Gala (w skrócie SISGA), czyli na międzynarodowy pokaz cydrów. To intensywny weekend w Gijón i okolicach połączony z degustacjami, spotkaniami branżowymi i elegancką kolacją. Jak było przeczytacie poniżej.
Na początku zaznaczę, że bardzo się cieszę, że dostałam zaproszenie i mogłam wziąć udział w tym wydarzeniu, a także poznać polskich cydrowników, o których tylko czytałam w Internecie lub miałam kontakt tylko na Facebooku. Poznałam bardzo ciekawe osoby i kolejny raz potwierdza się moja teza, że cydr łączy wspaniałych ludzi 🙂
Początek: Londyn-Santander
Nasza podróż (razem ze mną jechał mąż i synek) zaczęła się już we wtorek 24 września. Mieliśmy wieczorem samolot z Londynu do Santander, miasta w Kantabrii, która graniczy z prowincją Asturia. Tutaj mieszka mój znajomy Hiszpan, z którym współpracuję jako tłumacz/redaktor. Nasz pobyt w Santander był bardzo krótki, zdążyliśmy iść tylko na mały spacer i zmoczyć nogi w morzu, gdyż w środę czekała nas mała wycieczka do Villaviciosa, gdzie swoją siedzibę ma cydrownia El Gaitero (o tym miejscu będzie oddzielny wpis).

Gijón – stolica cydru
W czwartek 27 września było spotkanie w cydrowni Sidra JR na przedmieściach Gijón, gdzie mieliśmy okazję spróbować cydru, a także zobaczyć, jak nalewa się cydr po asturyjsku. Trzykrotna mistrzyni świata – Loreto Garcia – przeprowadziła krótki warsztat i pokazała nam, jak prawidłowo trzymać butelkę i szklankę, aby nalać cydr do szklanki. Nie jest to prosta sprawa (przynajmniej dla mnie) i niestety część cydru wylądowała na podłodze zamiast w szklance. Wiele osób z grupy zwiedzających całkiem dobrze sobie radziło. Więcej o nalewaniu cydru i historii będzie w oddzielnym wpisie.

Piątek 28 września od rana brałam udział w konkursie cydrowym jak członek jury. Wraz z innym producentami i osobami z branży oceniałam kilkadziesiąt cydrów. Było to dla mnie nie lada wyzwanie, gdyż w takiej sytuacji trzeba wyrzec się swoich własnych upodobań i ocenić cydr wg wytycznych, jakie ma dany typ cydru. Jeśli nie lubię słodkich, nie mogę źle ich ocenić, jeśli są prawidłowo zrobione. Mimo moich początkowych obaw, sędziowanie całkiem sprawnie mi poszło. Na koniec była krótka wycieczka po cydrowni Llagar Castañon oraz asturyjska przekąska z cydrami – espicha.

Wieczorem odbyła się uroczysta kolacja i gala, gdzie wręczono nagrody dla najlepszych cydrów. Imprezę zapoczątkował krótki występ muzyczny, później przemówienia i podano pierwsze dania. To, co mnie najbardziej się podobało, to połączenie potraw z cydrami, które brały udział w konkursie. Szefowie kuchni stworzyli wyśmienite przystawki oraz dania i dobrali do nich odpowiednie cydry. Połączenia smaków były niesamowite. Z racji tego, że Gijón leży nad morzem, ryby i owoce morza dominowały wśród dań.



Sobota 28 września to Open Tasting Day – otwarta degustacja dla publiczności. W samym sercu Gijón, w dawnej kolegiacie San Juan Bautista cydrownicy z różnych krajów prezentowali swoje cydry szerszej publiczności. Od rana do wieczora w cenie 6 euro za bilet można było próbować cydrów i porozmawiać z ich twórcami. Ten intensywny dzień zakończył się wspólną kolacją dla wszystkich cydrowników (my już nie daliśmy rady iść, a nasze dziecko wynudziło się strasznie tego dnia, jedyną atrakcją dla niego była wystawa LEGO).

Niedziela 29 września to ostatni dzień SISGA – Sommelier Day, czyli Dzień Sommeliera. Cydrownicy opowiadali o swoich cydrach, były także krótkie wykłady, jak serwować cydr. W tym spotkaniu wziął udział mój mąż, a ja z synkiem poszliśmy na mały spacer po mieście. Udało mi się także kupić bardzo ciekawą książkę o cydrze w Asturii.
Poniedziałek 30 września to dzień powrotu do deszczowej Anglii – w Hiszpanii było słonecznie i ciepło (22 stopnie), Londyn powitał nas deszczem i chłodem. Zmęczeni, ale szczęśliwi dotarliśmy do domu. Z wrażenia spać nie mogłam.
Nie próbowałam hiszpańskiego cydru, jak najbardziej zasmakował mi francuski, z Bretanii. Aż mi się zamarzyła wyprawa do Hiszpanii (z degustacją xD) Podoba mi się bardzo pasja, z jaką piszesz 🙂